poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Oprawa godna największych dzieł.

Nieodzownym elementem każdej płyty poza najistotniejszymi walorami takimi jak nagranie oraz jego jakość jest też oprawa graficzna okładki oraz tak zwany label umieszczony na samej płycie. Najbardziej charakterystycznym dla mnie elementem, który można spotkać  na płytach gramofonowych jest pies wsłuchujący się w starego typu patefon. Otóż jest to jest to logo jednej z najsłynniejszych wytwórni fonograficznych Hi’s Master’s Voice założonej w 1908 roku. Trzeba przyznać, że ten znak firmowy dodaje elegancji każdemu krążkowi nawet gdy sama zwartość w postaci nagrania nie przykuwa naszej uwagi. Patrząc na format opakowań cd, kaset oraz płyt winylowych należy przyznać, że dzięki formatom tych ostatnich pozwalających umieścić artystyczne oprawy, dla naszych ulubionych krążków, które to poprzez duży rozmiar dający szerokie spektrum możliwości wyżycia się przez grafików  i projektantów umieszczających na nich swoje arcydzieła tworzą, ucztę dla naszych oczu.  

Przykładem takiej płyty może być album Michaela Jacksona Dangerous, który to poprzez swoją niesamowitą oprawę graficzną wprowadza nas w zaczarowany świat dźwięków zamknięty na tym albumie wydanym na dwóch 180 gramowych krążkach w audiofilskim wydaniu. Tak pieczołowicie wykonane albumy pozwalają nam na rozpieszczanie zmysłów słuchu i wzroku, ażeby było nam jeszcze przyjemniej proponuję pobudzić do tego zmysł smaku, parząc sobie dobrą kawę.


sobota, 18 kwietnia 2015

Dzień płyty winylowej.

Dzień płyty winylowej jest ciekawym momentem i swego rodzaju dniem zwycięstwa starej szkoły słuchania muzyki nad współczesnymi nośnikami dźwięku. Tak jak wspominałem już wcześniej, jest to piękna celebracja słuchania muzyki, która przeżywa dziś swój renesans. Z okazji tego pięknego dnia życzę państwu ogromnej satysfakcji oraz udanego relaksu spędzonego w towarzystwie ulubionych płyt z państwa kolekcji. 

Życzę takiego stanu szczęścia :)

piątek, 17 kwietnia 2015

Night in the "Europejski"

W ostatnich dniach dostrzegłem ciekawe połączenie między przejażdżką rowerową, przebudową budynku Hotelu Europejskiego a odtwarzaniem płyt winylowych. Otóż ten ciekawy mariaż połączony z wyprawą do jednego z antykwariatów, do którego trasa mojej wycieczki przechodziła obok wyżej opisanej inwestycji prowadzonej właśnie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie sprawiła, że stałem się posiadaczem kolejnego kompletu płyt. Mam to szczęście, że moja bardzo skromna kolekcja daje mi nadal bardzo szerokie spektrum wyboru nowych albumów płytowych, których mam chęć posiadania. Poza zakupami kilku popularnych pozycji, w asortymencie antykwariatu znalazłem dość intrygującą pozycję, która to, jest swego rodzaju zapisem pewnego etapu historii Hotelu Europejskiego. Album Noc w „Europejskim” wydawnictwa płytowego Muza o numerze sx 1350 z roku 1976 przenosi nas wprost na salony restauracyjne danego hotelu, do stolika nakrytego białym obrusem z podanym na nim jeszcze ciepłym schabowym w asyście dwóch pięćdziesiątek czystej. Tak samo jak intrygujące jest to połączeni kulinarne tak samo jest ciekawy opis, czy nawet swego rodzaju manifest, który tłumaczy nam powody wydania owej płyty. Otóż odnosi się ten opis do grupy dla, której na owe czasy współczesna muzyka jest zbyt nowoczesna a pozycja ta ma wypełnić powstałą lukę przedstawiając nam bardziej klasyczne utwory do zabawy i tańca. Tu przypomina mi się taki utwór wykonywany przez Pana Wojciecha Młynarskiego zatytułowany Podchodzą mnie wolne numery, który to poprzedzony wstępem traktuje jak to Pan Młynarski odwiedził pewien zakład usługowy wdając się w ciekawą rozmowę na temat współczesnej muzyki. Czyli jednym słowem brabanią brabanią. 


P.S.
Już niebawem zostanie zamieszczony utwór muzyczny z zaprezentowanej płyty.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Z archiwum.

Dokładnie 48 lat temu w Sali Kongresowej odbył się pierwszy w Polsce koncert The Rolling Stones. Przypomnijmy sobie to wydarzenie dzięki współczesnym zdobyczom techniki.



niedziela, 12 kwietnia 2015

Kuba wyspa jak wulkan gorąca.


 Coś co najbardziej zauroczyło mnie w tej całej zabawie to forma odtwarzania dźwięków zapisanych w nierównej linii, która wprowadzając w drganie igłę przekazując te drgania przez system skomplikowanych ustrojstw elektromechanicznych, daje niesamowity efekt końcowy w postaci drgań membran głośników wydających przyjemne dla ucha dźwięki. Cały ten sposób przygotowania do odsłuchiwania nagrań, od wyjęcia płyty, której sam rozmiar zmusza do dłuższego zastanowienia się nad formą nośnika oraz jego zawartością, poprzez proces uruchomienia urządzenia grającego, który należy wykonywać z delikatnością i swego rodzaju czułością tak aby nie uszkodzić żadnego z istotnych elementów gramofonu. To wszystko sprawia, że wprowadza to swego rodzaju rytuał, który w moim przypadku zmusza mnie do większego skupienia i odnajdywania wielkiej przyjemności przy muzyce, na którą normalnie nie zwrócił bym uwagi, gdyby leciała gdzieś tam w radioodbiorniku. Dlatego też tak chętnie kupuję płyty wykonawców, których twórczość jest mi mniej znana. Pozwala mi to często na przyjemne zaskoczenie, które jest niesamowitym impulsem do poszerzania swoich zainteresowań muzycznych. Przykładem takiej płyty jest album Raula Gomeza z 1977 roku wydany przez kubańską wytwórnie płytową Areito. Nie jestem w stanie zbyt wiele napisać o samym wykonawcy, ale utwory z tej płyty kojarzące mi się z oprawa muzyczną kronik filmowych z lat 70 - tych wprowadziły mnie w przyjemny stan relaksu, którym chciałbym się z państwem podzielić.
 

A drugiego dnia powstał gramofon.


Tak jak obiecałem piszę zatem jak do tego doszło, że dziś jestem tu. A więc sama płyta to połowa sukcesu, którego uzupełnieniem było odnalezienie porzuconego adapteru marki Unitra model WG 417 Stereo Lux, który to, jak można było się spodziewać nie działał. Po przeprowadzeniu skomplikowanych czynności serwisowych, zdobyciu nowej wkładki z igłą oraz wykopaniu starych głośników marki Unitra i usłyszeniu pierwszych trzasków z płyty winylowej podskoczyłem z radością oznajmiając wszem i wobec, że właśnie stałem się prawdziwym melomanem. Dodam jeszcze bo jest to rzecz istotna, że głośniki choć marki Unitra to każdy był z innej parafii. I tak dumnie spoglądając na kręcący się krążek oraz nastawiając uszy na pierwsze trzaski wylatujące z głośnika nie miałem wtedy pojęcia, że to dopiero początek. Byłem wręcz przekonany, że to zamknięcie pewnego etapu. Ale o tym później. Teraz chciałbym parę słów o owej płycie, która odgrywała mi huczne zwycięstwo człowieka na maszyną. Płyta wydawnictwa Muza o sygnaturze SX 1585 z  1978 roku prezentująca dobrze nam znanego artystę Africa Simone urodzonego 1956 roku w Mozambiku. Prawdziwy hit krajów ZSRR, NRD czy Czechosłowacji ale i także krajów demokratycznych. Stosunkowo proste technicznie utwory charakteryzujące się kompilacjami dialektów i języków afrykańskich. Postać słynąca z barwnych pokazów unoszenia krzeseł własnym uzębieniem. Klasyczne już i znane chyba przez każdego utwory Ramaya czy Hafanana są niesamowitą zachętą do tego aby pochylić się nad tą płytą i przesłuchać ją w całości. Dobra zabawa gwarantowana.



sobota, 11 kwietnia 2015

Nowy Jork w samym centrum Warszawy.

Kupiona w jednym z warszawskich antykwariatów za sumę słownie złotych dziesięć płyta, która miała być właściwie prezentem dla znajomego. Z niewiadomych przyczyn pozostała w moim domu i tak po dziś dzień jest i zajmuje honorowe pierwsze miejsce na półce. Płyta sygnowana "POLJAZZ"  z-sx 0699 album Anthropology prezentuję nagranie zarejestrowane w 1947 w Nowym Jorku na falach rozgłośni WOR. Mistrzowskie wykonanie wspaniałe postacie takie jak Charlie Parker czy Dizzy Gillespie oprawione na czarnym krążku o całkiem przyzwoitej jakości nagrania przenoszą nas w same centrum światowego jazzu. 
Dla mnie ten album to coś więcej, ponieważ jest to pierwsza płyta w moich zbiorach, która zapoczątkowała moją przygodę z muzyką na winylowym krążku. Jest jeszcze jeden element, który miał wpływ na moją pasję, ale o tym następnym razem. A teraz posłuchajmy drugiego utworu z tej płyty i przenieśmy się do Nowego Jorku 1947 roku.




Co było na początku ?





Emil Berliner wynalazca i przemysłowiec to człowiek, który jako pierwszy odkrył drugie i najważniejsze zastosowanie koła, poprzez opatentowanie procesu produkcji płyt gramofonowych w takiej formie z jaką po dziś dzień mamy do czynienia. Niezależnie od tego czym był ten wynalazek dla Pana Berlinera, śmiało można założyć, że nie miał on świadomości jak wielki będzie to dar dla ludzkości oraz na jak długo zagości pod naszymi  strzechami. A nawet jeśli przeczuwał to nie przewidział, że tu i dziś przypomniana zostanie jego postać. Tak więc tym oto wstępem zapraszam na bloga poświęconego nie tyle samej płycie, a jej zawartości, choć forma w jaką opakowana jest ta zawartość nie jest tu też bez znaczenia.



Zapraszam 
sierżant Walczak